Да, Рижаш, сурова правда жизни
Я тут вклею пока свою любимую прастарую штучку, а как разгружусь уже окончательно, постараюсь доклеить перевод:
"Powiedzmy, że facetowi imieniem Stefan podoba się kobieta...
nazwijmy ją Jolka. Zaprasza ją do kina. Ona się zgadza, spędzają
razem miły wieczór. Kilka dni później proponuje jej obiad w
restauracji i znów oboje są zadowoleni. Zaczynają się spotykać
regularnie i żadne z nich nie widuje się z nikim innym. Aż
któregoś wieczoru w samochodzie, Jolka zauważa:
- A wiesz, że dziś mija dokładnie sześć miesięcy odkąd się
spotykamy ?
W samochodzie zapada cisza. Dla Jolki wydaje się ona strasznie
głośna.
Dziewczyna myśli: "Kurcze, może nie powinnam była tego mówić.
Może on nie czuje się dobrze w naszym związku. Może sądzi, że
próbuję na nim wymusić jakieś zobowiązania, których on nie chce,
albo na które nie jest jeszcze gotowy".
A Stefan myśli: "O rany. Sześć miesięcy".
Jolka myśli: "A tak w sumie to i ja sama nie jestem pewna, czy
chcę takiego związku. Czasami chciałabym mieć więcej
przestrzeni, więcej czasu, żebym mogła przemyśleć, co chcę dalej
zrobić z tym związkiem. Czy ja naprawdę chcę, żebyśmy posuwali
się dalej...? W zasadzie... do czego my dążymy? Czy tylko
będziemy się nadal spotykać na tym poziomie intymności? Czy może
zmierzamy ku małżeństwu? Ku dzieciom ? Ku spędzeniu ze sobą
całego życia ? Czy ja jestem już na to gotowa ? Czy ja go
właściwie w ogóle znam ?"
A Stefan myśli: "... czyli... to był... zobaczmy... czerwiec,
kiedy zaczęliśmy się umawiać, zaraz po tym, jak odebrałem ten
samochód, a to znaczy... spójżmy na licznik... Cholera, już
dawno powinienem zmienić olej!"
A Jolka myśli: "Jest zmartwiony. Widzę to po jego minie. Może to
jest zupełnie inaczej ? Może on oczekuje czegoś więcej -
większej intymności, większego zaangażowania... Może on wyczuł -
jeszcze zanim sama to sobie uświadomiłam - moją rezerwę. Tak, to
musi być to. To dlatego on tak niechętnie mówi o swoich
uczuciach. Boi się odrzucenia."
A Stefan myśli: "I muszą jeszcze raz sprawdzić pasek klinowy.
Cokolwiek te barany z warsztatu mówią, on nadal nie działa
dobrze. Zwalają winę na mrozy. Jakie mrozy? Jest 8 stopni, a ten
silnik pracuje jak stara śmieciara! A ja głupi jeszcze
zapłaciłem tym niekompetentnym złodziejom 6 stówek."
A Jolka myśli: "Jest zły. Nie winię go. Też bym była na jego
miejscu zła. No - to moja wina, kazać mu przez to przechodzić,
ale nic nie poradzę na to, co czuję. Po prostu nie jestem
pewna..."
A Stefan myśli: "Pewnie powiedzą, że gwarancja tego nie
obejmuje. To właśnie powiedzą.... Chamy."
A Jolka myśli: "Może jestem po prostu idealistką, czekającą na
rycerza na białym koniu, kiedy siedzę obok wspaniałego
mężczyzny, z którym lubię być, na którym naprawdę mi zależy,
któremu chyba także zależy na mnie. Mężczyzny, który cierpi z
powodu mojej egoistycznej, dziecinnej, romantycznej fantazji."
A Stefan myśli: "Gwarancja! Ja im dam gwarancję! Powiem, żeby ją
sobie wsadzili w d..ę Ja chcę mieć sprawny wóz"
- Stefan - odzywa się Jolka.
- Co? - pyta Stefan, wyrwany niespodziewanie z zamyślenia.
- Nie dręcz się już tak - kontynuuje Jolka, a jej oczy zaczynają
napełniać się łzami. Może nigdy nie powinnam... Czuję się tak...
(załamuje się i zaczyna szlochać)
- Ale co? - dopytuje się Stefan
- Jestem taka głupia... Wiem, że nie ma rycerza. Naprawdę wiem.
To głupie. Nie ma rycerza i nie ma konia....
- Nie ma konia? - pyta zdziwiony Stefan
- Myślisz, ze jestem głupia, prawda ? - pyta Jolka.
- Nie! - odpowiada Stefan, szczęśliwy, że wreszcie zna
prawidłową (chyba) odpowiedź na jej pytanie.
- Ja tylko... Ja tylko po prostu... Potrzebuję trochę czasu...
(następuje 15-sekundowa cisza, podczas której Stefan, myśląc
najszybciej jak potrafi, próbuje znaleźć bezpieczną odpowiedź. W
końcu trafia na jedną, która wydaje mu się niezła)
- Tak. - mówi.
Jolka, głęboko wzruszona, dotyka jego dłoni.
- Och, Stefan, naprawdę tak czujesz? - pyta.
- Jak? - odpowiada pytaniem Stefan.
- No, o tym czasie... - wyjaśnia Jolka.
- Nnnoo... Tak.
(Jolka odwraca się ku niemu i patrzy mu głęboko w oczy,
sprawiając, że Stefan zaczyna się czuć bardzo nieswojo I
obawiać, co też ona może teraz powiedzieć, zwłaszcza, jeśli
dotyczy to konia.... W końcu Jolka przemawia)
- Dziękuje ci, Stefan.
- To ja dziękuję - odpowiada z ulgą mężczyzna.
Potem odwozi ją do domu, gdzie rozdarta, umęczona dusza chlipie w poduszkę aż do
świtu, podczas gdy Stefan wraca do siebie, otwiera paczkę
chipsów, włącza telewizor i natychmiast pochłania go powtórka
meczu tenisowego między dwoma Szwedami, o których nigdy
wcześniej nie słyszał. Cichy głos w jego głowie podpowiada mu,
że w samochodzie wydarzyło się dziś coś ważnego, ale Stefan jest
pewny, że nigdy nie zrozumie co, więc stwierdza, że lepiej wcale
o tym nie myśleć (tę samą taktykę stosuje w stosunku do wielu
tematów - np. głodu na świecie).
Następnego dnia Jolka zadzwoni do swej najbliższej przyjaciółki,
może do dwóch i przez sześć godzin będą omawiać tę sytuację.
Drobiazgowo analizują wszystko, co ona powiedziała i wszystko,
co on powiedział, po raz pierwszy, drugi i n-ty, interpretując
każde słowo, każdą minę i każdy gest, szukając niuansów znaczeń,
rozważając każdą możliwość... Będą o tym dyskutować, przez
tygodnie, może przez miesiące, nie osiągając żadnej konkluzji,
ale także wcale się tym nie nudząc.
W tym samym czasie Stefan, pijąc piwo ze wspólnym przyjacielem jego i Jolki, zastanowi się
i zapyta:
- Janusz, nie wiesz, czy Jolka miała kiedyś konia?"