Był regularnie badany. To są testy psychologiczne robione przez różnych psychologów. Był to człowiek wysoce inteligentny, nawet się wahałem, czy nie napisać "wybitnie". Natomiast wysoka inteligencja wcale nie jest wskaźnikiem bezpieczeństwa latania. Inna jego cecha ważyła na tym locie - skłonność do improwizacji.

wynik jednego z testów: "Przeciętnie zorganizowany w sytuacjach o dużej złożoności. Prawdopodobnie nie przewidywał dokładnie wszystkich elementów zadania, lecz polegał na intuicji, umiejętności improwizacji". Wykazywał duże umiejętności przewidywania, logicznego myślenia, ale troszeczkę chodził na skróty. To jest opinia potwierdzana przez ludzi, którzy go znali.

Wiem jedno i to jest interesujące - on lubił latać z użyciem automatycznego pilota. Był już z tego pokolenia, gdzie bardziej wierzy się w systemy komputerowe niż w ręczne sterowanie samolotem.

- Gdy rosyjski kontroler mówi mu, że ma odejść na stu, to przestawia sobie znacznik na radiowysokościomierzu na 65 m. Na tej wysokości ma się odezwać alarm. Nikogo o tym nie informuje. To jest element planu, który sobie konstruuje. Dlaczego 65 m? Z prac komisji rozumiem, że w przypadku precyzyjnego podejścia z systemem ILS to jest w porządku, tak się to robi. W przypadku braku ILS to jest za nisko.

Kapitan powiedział "Odchodzimy" na wysokości 91 m, ale do 65 m jakby na coś czekał. Na ten ustawiony alarm chyba.