I wyłaczył magnetofon, żeby oszczedzić energię na start, ale nie wyłaczył radiostacji Oszczędny ten mechanik.
1. Nawet gdyby dostali zgodę na podejście do 50 metrów, to nie mieli zgody na zejście do -10m. IŁ się jakoś nie rozbił.
2. Pilot miał prawo lądować przy widoczności 1000 metrów i podstawie chmur 120 metrów. Widoczność wynosiła 200 metrów, podstawa grubo poniżej 50 metrów. Nic pilota z tego nie zwolniło. Ani "rozkaz" kontrolera, ani jego przełożony, który siedział obok, ani jego przełożony, który siedział za nim ani jego przełozony który siedział w pierwszej kabinie.
3. Z zeznań mechanika wynika, że prawdopodobnie nie zna rosyjskich komend dotyczących lądowania. Prawdopodobnie "lądowanie dodatkowo" dla niego oznaczało zgodę na lądowania. Pozwalniali wszystkich, którzy dobrze znali rosyjski, a reszta zrozumiała co chciała i jak chciała.
Wywiad może oznaczać, że zaczynają się jakieś gierki i kompromisy. Byłoby to bardzo niedobre. Jeśli tą sprawę zatuszują, to grozi nam, że ze zbiorowym okrzykiem "Ku..ać" wskoczymy wszyscy w jakąś czarną dziurę i to wcale niedługo.