Rijanin написал(а):Предполагается, что контроллер дал ложную информацию о давлении и все объяснил.Паранойя в кабине? И если вы не можете увидеть за пределами кабины же логики в некоторых из них?
Według mnie mechanizm katastrofy był następujący:
Skrót: Załoga na rozkaz generała Błasika, jako dowódcy załogi, realizuje jednoosobową technologię lądowania w warunkach bojowych w oparciu o własne zasoby (bez danych z ziemi o ciśnieniu). Plan zakłada szybkie zejście poniżej pułapu chmur na podstawie wskazań radiowysokościomierza. Jedyny błąd techniczny polega na tym, że zapomniano o ostatnim zagłębieniu terenu.
Przyczyny katastrofy polegają na tym, że realizowali niepotrzebnie plan, który na danym terenie okazał się nieprzydatny
Szczegółowo:
1. Generał Błasik chciał się popisywać przed Prezydentem sprawnością załogi, Załoga wyląduje pomimo mgły. Mgła jest sztuczna. Rosjanie chcą żebyśmy nie wylądowali. Oczywiście wiedział, że albo wylądują (przez przypadek) albo odlecą. Na dodatek, zgodnie z wewnętrzną logiką systemu, przedstawił/potraktował personel lotniska jako nieprzyjaciela ze wszystkimi konsekwencjami:
- nie można mu ufać. Na pewno przekaże fałszywe dane
- jak tylko zobaczy, że samolot jest na 100 metrach wyda rozkaz odejścia.
2. Załoga miała już kilka razy przećwiczoną własną technologię lądowania (całkowicie niezgodną z Instrukcją w Locie TU-154) - szybkie zejście w oparciu tylko o własne zasoby informacyjne (radiowysokościomierz) - nie wykluczam w dalszym ciągu, że FMS kapitana miał taki program przygotowany, tylko wprowadzić parametry. Nie znam się na tym, ale tak mi się wydaje logiczne. Może być też tak, że technologia lądowania przewidywała jednoosobową realizację lądowania - dlatego nikt nic nie mówi - starają się nie przeszkadzać kapitanowi Protasiukowi.
taki indywidualny sposób lądowania wydaje mi się całkowicie uzasadniony - jest to samolot wojskowy, ląduje często w Kabulu - musi się liczyć tym, że nie otrzymuje z wieży informacji o ciśnieniu i że w kabinie tylko jedna osoba pozostała zdolna do pracy
3. Plan w mniemaniu załogi nie stanowi ryzyko ani dla podróżujących samolotem, ani dla mieszkańców Smoleńska (o nich jakoś cały czas zapominamy zapominamy. Miasto ciężko doświadczone przez historię. Jakoś przetrwa inwazję pielgrzymów ) - dla Prezydenta zostanie przedstawiony jako operacja wojskowa, nieco dramatyzowana i cały czas referowana w trakcie realizacji. Można tak robić w stosunku do laika. "Nasz komputer jest specjalny, jest wyposażony w System Operacyjny" Czy to brzmi tajemniczo dla laika? "System Operacyjny!!" . W grę zostanie wciągnięta nie pracująca część załogi (więc wszyscy poza kapitanem Protasiukiem, który zajmuje się pilotażem) i nierówności terenu uznają za dowód, że kontrola z ziemi chce ich oszukać. Na 100 metrach ostatecznie uznają, że rozbieżność wskazań wysokościomierzy to dzieło wroga (100?100 - 100 - w normie)
4. Plan zakłada zejście "szczurem" na 40 metrów (podstawa zachmurzenia według załogi JAK40 jest na wysokości 50 metrów) i zakłada jednoosobową realizację, więc ostatni etap zaczyna się (wyprowadzenie na prostą) na sygnał "niebezpieczna wysokość".. Kapitan reagując na sygnał (10:40:51 sygnał F=400Hz, "60 metrów") jeszcze nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa i pierwsza reakcja pilota są częścią planu. Z sytuacji zdaje sobie sprawę około 1..5 sekundy później.
Jakie rzeczy przy tym wmawiano Prezydentowi tego nie wiem. Można fantazjować: "Będziemy poza zasięgiem radaru". Trzeba pamiętać o drugiej wizycie prezydenta Kaczyńskiego w Tbilisi, gdzie jak dziecko się podniecał faktem, że ktoś w krzakach puścił krótką serię z kałasznikowa.
Nie wykluczam, że na końcu odbywała się pewna wojna nerwów między kontrolerem a pilotem, o którym kontroler mógł nie wiedzieć. Dla kontrolera w tym układzie ważne było, żeby "międzynarodowy numer jeden" sam podjął decyzję o przerwaniu lądowania, najlepiej przez radio, zgodnie z przepisami. Dla pilota (a właściwie dla generała Błasika lub Prezydenta z kolei ważne było, żeby to kontroler kazał przerwać lądowanie. Oczywiście też przez radio.
To wszystko brzmi paranoicznie. Ale czy to co obserwujemy po wypadku nie wygląda równie paranoicznie?